Każdy wyjazd, czy to motocyklem, samochodem, pociągiem, czy samolotem wiąże się z koniecznością pakowania. Odwieczny dylemat każdego podróżnika, małego i dużego co zabrać. Co będzie potrzebne podczas pobytu poza domem, a co będzie stanowić zbędny balast, który trzeba będzie dźwigać.
Korzystając z okazji, że jesteśmy w środku sezonu wakacyjno-urlopowego, czyli stricte wyjazdowego postaram się Wam przedstawić prostą receptę, jak spakować się łatwo, szybko i skutecznie, a przede wszystkim dobrze. Co to znaczy? – zapytacie. Odpowiedź jest zadziwiająco prosta. Tak, aby mieć wszystko, co niezbędne i nie dźwigać za dużo. Zacznijmy jednak od początku.
Nim zaczniemy wyciągać ciuchy z szafy, musimy odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań. Mianowicie dokąd jedziemy? Na jak długo? Jakim środkiem transportu? Logicznym jest, że inaczej będziemy się pakować wyjeżdżając na narty, a inaczej w lipcu do ciepłych krajów, gdzie większość czasu spędzimy na plaży.
Po udzieleniu na te pytania paradoksalnie trudniejsze mamy już za sobą. Jeżeli lecimy samolotem musimy dokonać wyboru, czy zabieramy bagaż podręczny, czy dopłacamy za kolejne walizki. Ja osobiście zdecydowałem się na pierwszą opcję podczas podróży po Wietnamie. Spakowałem się na trzy tygodnie w plecak, którego waga nie mogła przekroczyć 7 kg. https://motopisarz.pl/galeria/wietnam/.
Teraz wystarczy już wziąć walizkę lub plecak i rozpocząć właściwy proces doboru rzeczy do zabrania. Teraz pozwólcie, że się podzielę z Wami swoim wypracowanym przez lata patentem. Z racji podróżowania motocyklem oraz sposobu zwiedzania świata, który nazywam włóczęgą ograniczam bagaż do minimum. Standardowo zabieram jedną koszulkę oraz parę bielizny na każdy dzień podróży plus jeden komplet na rezerwę. Odzież zabieram taką, którą mam zamiar założyć po raz ostatni. Zamiast zabierać brudy do prania na drogę powrotną, po prostu wyrzucam, zyskując tym samym miejsce na ewentualne pamiątki. Spodnie motocyklowe mam na tyłku, ale warto mieś jedne w zapasie na wieczór, który upływa z reguły na spacerach. Obowiązkowo lekkie buty, typu trampki, sandały, co kto lubi. Zajmują mało miejsca, a pozawalają odpocząć stopom po całym dniu spędzonym w upale w solidnych, zapewniających bezpieczeństwo motocyklowych glanach. Jeżeli chodzi o odzienie, w bagaż nie może również zabraknąć bluzy z długim rękawem. Osobiście preferuję taką z kapturem. Czasem wieczory bywają chłodne, więc lepiej być przygotowanym na taką ewentualność. Oczywiście nie można zapomnieć o nakryciu głowy i nie mam tu na myśli
kasku. Ja preferuję bandanki, ale może być również czapka z daszkiem, słomkowy kapelusz.
Cokolwiek, co uchroni nas przed słońcem i potencjalnymi efektami jego promieni.
Jak już mowa o słońcu warto pamiętać o okularach przeciwsłonecznych. W przypadku wyprawy motocyklowej, nie można zapomnieć o ochronie na wypadek deszczu. Nie wyciągam z kufra kombinezonu przeciwdeszczowego, poza momentami, gdy muszę go użyć. Podobnie jest z podręcznym zestawem narzędzi. Wracając jednak do pakowania, to kwestie
ubraniowe mamy już za sobą. Zatem przechodzimy do kolejnych niezbędnych elementów wyposażenia bagażu każdego podróżnika. Nie ma tu co dużo opowiadać, więc ograniczę się do wymienienia niezbędnych:
- paszport lub dowód osobisty (jeżeli poruszamy się w strefie Schengen);
- gotówka, najlepiej lokalna. Drobne nominały lub bilon, co ułatwia sprawę, przynajmniej na początku podróży. W rezerwie euro lub dolary (twarda waluta) w zależności od zakątka świata, do którego się wybieramy;
- karta płatnicza (dla bezpieczeństwa mam dwie) Visa sprawdza się w Europie, ale poza nią może być honorowana tylko Mastercard. Super rozwiązaniem jest system karty przedpłatowej np. Revoult;
- portfel najlepiej zwykły, tani, szmaciany. Po pierwsze nie sugeruje, że mamy jakieś spore ilości gotówki, a poza tym pozwala uniknąć bałaganu z rodzimą walutą i dokumentami używanymi na co dzień;
- ładowarka do telefonu wraz z kablem, ewentualnie przejściówka, gdy będzie inne gniazdko niż europejskie np. Wielka Brytania;
- powerbank może uratować tyłek w podróży;
- kosmetyczka to oczywiste. W mojej jest szczoteczka i pasta do zębów, maszynka do golenia. Praktycznie nic więcej, bo i po co. Mydło, czy żel pod prysznic jest w każdym hotelu;
- chusteczki nasączone alkoholem. Zawsze w kieszeni, aby były pod ręką. Służą przeróżnym celom od dezynfekcji rąk, po skorzystaniu z toalety lub pobocza 😉, oczyszczenia drobnej rany, typu ukąszenie owada lub zadrapanie, jako środek czyszczący i wiele, wiele innych w zależności od sytuacji;
- trytytki genialne narzędzie do naprawy wszystkiego
- ostatnią rzeczą, którą warto mieć ze sobą, to woreczek strunowy. Zamykam w nim wszelkie dokumenty (paszport, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie, bilety, i tym podobne).
Zawsze warto też zabrać choć kawałek papieru toaletowego, gdyż życie bywa nieprzewidywalne. Osobiście na każdy wyjazd poza granicę kraju wykupuję ubezpieczenie turystyczne, gdyż to niewielki wydatek w stosunku do potencjalnych kosztów leczenia.

Jak widzicie Moi Drodzy, na powyższym zdjęciu tak właśnie wygląda poglądowe wyposażenie plecaka na dziesięciodniowy wypad. Obok plecak, aby pokazać, że wszystko się weń zmieści.
Tak naprawdę nie potrzebujecie nic więcej zabierać ze sobą, dokądkolwiek udajecie się na wakacyjny wyjazd. Zaraz usłyszę głosy krytyki, ze strony tych co lubią czytać. Ja również jestem miłośnikiem literatury i nie wyobrażam sobie czasu wolnego bez lektury. Niemniej jednak smartfony dają nam ogrom możliwości takich jak latarka, mapa, translator, jak również czytnik e-book-ów. Tak, tak wiem. Nic nie może równać się z książką w wersji papierowej, ale z racji oszczędności miejsca oraz ograniczenia wagi do minimum, jest to fantastyczne rozwiązanie. Poza tym, kto by chciał pozostawić dobrą książkę w świecie, zamiast odłożyć ją na półkę w swojej biblioteczce?
Jak widzicie można spakować się szybko, sprawnie i nawet w mały plecak, gdy dobrze przemyślimy, co tak naprawdę będzie nam potrzebne, zamiast zabierać ze sobą całą szafę.
Dajcie proszę znać w komentarzu, jakie Wy macie patenty na sprawne wypełnienie wakacyjnej walizki.