Koniec sezonu – Przezimowanie motocykla

Niestety ta chwila musiała nadejść. Czas nie stoi w miejscu i za oknem robi się coraz chłodniej, a to oznacza bezdyskusyjnie zakończenie sezonu motocyklowego. Oczywiście, możecie mnie zacytować, że nie ma przecież złej pogody na jazdę motocyklem. Wystarczy się tylko dobrze ubrać i można śmigać. Z jednej strony tak, a z drugiej odzywa się zdrowy rozsądek, którego według wielu brakuje motocyklistom. Zdarzało mi się jeździć w kiepskich warunkach pogodowych. Nawet, gdy temperatura była kilka stopni poniżej zera. Uwierzcie mi, że to żadna przyjemność. Łapska grabieją, a smagane podmuchami wiatru w czasie jazdy, które niosą latem ogromną przyjemność, zimą sprawiają, że nie jest się w stanie poruszyć palcami. W tym momencie to nie jest już kwestia dyskomfortu jazdy, lecz realnego zagrożenia bezpieczeństwa.

Przesadzam? Niestety nie. Spróbuj zacisnąć pięść, gdy masz mocno zmarznięte ręce. Wręcz skostniałe i nie czujesz palców. No właśnie. Jak zatem w takiej sytuacji nacisnąć klamkę hamulca lub sprzęgła? Da się oczywiście, lecz momentami trwa to niesamowicie długo w porównaniu z czasem reakcji, gdy masz sprawne dłonie. Możesz zatem się nie zatrzymać bezpiecznie lub w ogóle, gdy weźmiemy pod uwagę fakt ośnieżenia lub oblodzenia nawierzchni. Walczysz w takiej sytuacji, aby nie zaliczyć gleby i nie zostać uwięzionym pod motocyklem na środku drogi, bo inni uczestnicy ruchu tez mają problem z hamowaniem.

Nawet jak nie ma śniegu, czy lodu i asfalt kusi swą czernią, nie można zapominać o tym, że opona w niskich temperaturach inaczej się zachowuje niż latem. Guma jest twardsza. Nie klei się do nawierzchni, a zatem dużo łatwiej wpaść w poślizg nawet na łagodnym zakręcie. Można by tu mnożyć przeciwności aury, które zmuszają do odstawienia ukochanej maszyny do garażu na czas zimowy, lecz nie o tym chciałem dziś napisać.

W tym wpisie podrzucam Wam kilka informacji, w jaki sposób przygotować maszynę do zimowania, aby wiosną wraz z pierwszymi promieniami słońca podnoszącymi słupek rtęci w termometrze do oczekiwanej prze wielu dziesiątki, móc wsiąść na motocykl i cieszyć się nowym sezonem bez problemów.

Pierwsze o czym należy pomyśleć to miejsce, w którym nasz sprzęt będzie mógł spokojnie i bezpiecznie doczekać do wiosny. Dla wielu motocyklistów to bywa niestety problematyczne. Ci co mają własny garaż mają problem z głowy, lecz nie każdy ma takie możliwości. Tak czy inaczej motocykl winien zostać zaparkowany w suchym i przewiewnym miejscu. Oczywiście kwestia bezsporną jest fakt, iż winno być to miejsce bezpieczne, czyli takie, gdzie osoby postronne nie będą miały dostępu. Chodzi przede wszystkim o kradzież maszyny, jego części lub po prostu zwykły, bezsensowny, irracjonalny wandalizm, który niestety się zdarza. Jeżeli zatem nie masz własnego garażu i jest to na przykład parking podziemny, który nie jest złym pomysłem zadbaj o zabezpieczenie przeciw kradzieżowe. Aktualnie mamy ogrom możliwości w tej materii. Nie będę się teraz rozpisywał na ten temat, pozostawiając go na inny wpis. Rzucę tylko kilka haseł, które winny być znane wszystkim. Blokada kierownicy, blokada tarczy, łańcuch itp.

Miejscówka już jest i zabezpieczenie również więc możemy przejść do samego zaopiekowania się motocyklem.

Przede wszystkim maszynę należy umyć. Wiem, ze może się nie chcieć, bo przecież i tak przez kilka miesięcy nie będzie się jeździć i nikt nie będzie jej podziwiał. Wyczyszczenie motocykla pozwoli po pierwsze uniknąć, a przynajmniej zmniejszyć ryzyko pojawienia się rudej i nie mam tu na myśli koleżanki 😉 Rdza może bardzo szybko się pojawić, gdy jest wilgotno oraz gdy jest jakiś uszczerbek lakieru. Jeżeli mamy ubłoconą maszynę nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Przy czyszczeniu sprzętu dojrzymy ewentualne uszkodzenia i możemy się nimi zając. Poza tym nikt nie chciałby, aby brud, błoto oraz inne zanieczyszczenia „wżarły” się w lakier oraz tak kochane przez wszystkich chopper-owców chromy.

Motocykl umyty? Super. Zatem ostatnia przejażdżka, tym razem na stację benzynową. Sugeruję zatankować do pełna. Nie po to, by wiosną mieć pełny bak i móc od razu śmigać, lecz by ograniczyć możliwość skraplania się wody w baku, a tym samym potencjalnego wystąpienia uszkodzeń, jakie może nam zafundować wspomniana już ruda.

W kwestii oleju zdania są podzielone. Jedni sugerują, aby po sezonie, tym bardziej gdy dużo najechaliśmy wymienić olej na świeży, by pozbyć się całego syfu z silnika. Ja osobiście olej zmieniam na wiosnę przed pierwszą jazdą, co stanowi już pewien rytuał rozpoczęcia sezonu. Zaznaczam, że nie jestem mechanikiem i wolałbym się nie wypowiadać na temat konieczności lub jej braku wymiany oleju przed zimą. Niemniej jednak większość robi to jak ja na wiosnę. Wybór zatem pozostawiam Wam Moi Drodzy. Moim skromnym zdaniem nie popełnicie błędu dokonując tej czynności zarówno przed, jak i po sezonie.

Idąc dalej zatrzymajmy się na chwilę przy gumach. Idealnie byłoby umieścić motocykl na podnośniku lub na stojakach. Szczególnie te drugie nie są drogą inwestycją, a pozwalają „oddychać” opnie. Gdy jeździmy regularnie nie ma problemu, bo opona się obraca wraz z kołem. Gdy zimujemy maszynę stoi w jednym miejscu przez długi czas, co może powodować jej uszkodzenie. Niektórzy zalecają, aby przepchnąć maszynę o kilkanaście centymetrów co tydzień lub dwa, aby inna cześć ogumienia miała kontakt z podłożem. Ja jednak uważam, że to przesada. Oczywiście należy kontrolować stan opon, lecz nie dajmy się zwariować. Przez cztery miesiące nie sparcieje, stwarzając tym samym zagrożenie dla kierowcy. I tak co jakiś czas należy wymienić opony na nowe, więc podchodźmy do wszystkiego ze zdrowym rozsądkiem. Bez dodatkowych kosztów jednak można i warto nieco dopompować koła. Do wiosny i tak trochę powietrza „zejdzie”, więc taki zabieg uchroni nasze opony przez dodatkowym zużyciem.

Przejdźmy zatem do kwestii, która budzi największe kontrowersje i sprawia najwięcej problemów. Tak, tak. Mowa o akumulatorze. Jest wiele sposobów, aby utrzymać ten newralgiczny element motocykla w dobrym stanie do wiosny. Niektórzy sugerują, aby przepalać maszynę co jakiś czas. Dla mnie to jest nie tyle błąd, co szkoda mi motocykla. Nie przynosi to praktycznie żadnego pożytku, poza przyjemnością posłuchania odgłosu pracującego silnika przez jego właściciela. Któż z nas nie kocha tego dźwięku?!? Akumulator się nie doładuje, gdy silnik będzie pracował nawet kwadrans, ale na jałowym biegu. Lepiej ten akumulator podłączyć do prostownika w tak zwanym trybie podtrzymującym. Większość z dostępnych teraz na rynku (i to nie za miliony) takich urządzeń ma tryb motocyklowy, który pozwala utrzymać akumulator w doskonałym stanie do czasu rozpoczęcia nowego sezonu.

Jak widzicie Moi Drodzy ja korzystam z tego właśnie rozwiązania, które doskonale się sprawdza od lat. Jeżeli jednak nie ma możliwości zrobienia tego w ten sposób, ze względu na miejsce zimowania motocykla, bo chociażby mnie ma możliwości skorzystania z prądu, wystarczy wymontować akumulator. W domu też można go podłączyć do prostownika i spokojnie doczekać do wiosny.

Ja od lat trzymam swoje maszyny w garażu u przyjaciół. Z tego miejsca bardzo serdecznie pozdrawiam Karolinę i Waldiego z którymi mam przyjemność jeździć. Przez to, że jest w ich stajni kilka maszyn, bo praktycznie cała rodzina jeździ wraz z ich pociechą i dumą Julką, więc opracowaliśmy system szeregowy podłączenia sześciu motocykli pod jeden prostownik. Możecie się śmiać, ale to działa, więc gdy tylko w lutym lub marcu tylko trochę podskakuje temperatura wraz z pojawieniem się słońca, odpinamy z Waldim maszyny i bez najmniejszego problemu możemy cieszyć się jazdą.

Ostatnia sprawa, równie ważna jak wszystkie inne to osłonięcie swojej ukochanej maszyny jakąś szmatą, aby ochronić ją przed kurzem oraz innymi zabrudzeniami. Można oczywiście kupić gotowe, specjalnie szyte i sygnowane logo marki pokrowce, lecz przyznam szczerze, że nie zawsze są one najlepszym rozwiązaniem. Często są wykonane z nieprzewiewnego materiału, który zatrzymuje wilgoć, która niekoniecznie jest dobra dla motocykla. Zarówno będzie szkodliwa dla lakieru, chromów jak i elektroniki, której teraz wszędzie pełno. Ukochany kocyk z dzieciństwa w miśki, pieski, czy podarowany przez kochająca teściową również może przynieść więcej szkody niż pożytku. Wprawdzie nasza ukochana maszyna nie zmarznie pod ciepłym okryciem, lecz ciężki koc może uszkodzić delikatne elementy motocykla, takie jak na przykład wystające kierunkowskazy. Najlepszym rozwiązaniem jest zwykłe, lekkie, przewiewne bawełniane prześcieradło. Zatem śmiało zanurkujcie w szafie matki, żony, teściowej i zwińcie jednio z nich, aby okryć motocykl. Znając życie, nasze panie mają tyle tego rodzaju pościeli, że się nawet nie zorientują, że jednego brakuje 😉

Tyle z najważniejszych rzeczy, jeżeli chodzi o przezimowanie motocykla. Nie pozostaje nic innego Moi Drodzy, jak wyczekiwać wiosny kiedy znów będziemy mogli wsiąść na dwa kółka i ruszyć przed siebie, jak kowboj w stronę zachodzącego słońca.

Ostatnia sugestia z mojej strony, jeżeli pozwolicie. Zamiast stać z nosem przyklejonym do okna i wyczekiwać pierwszych oznak wiosny, można poświęcić ten czas na planowanie podróży na nowy sezon.

Jak tak właśnie robię i Was również do tego zachęcam!

1 thought on “Koniec sezonu – Przezimowanie motocykla”

  1. Gratuluję – potrafisz zaciekawić i utrzymać uwagę do końca.Zatrzymałem się przy tym wpisie na dłużej. Nieprzegadane, a konkretne – tego szukam. Warto mieć taki blog pod ręką, kiedy ma się przesyt informacji, a szuka się czegoś bardziej osobistego ale i konkretnego.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top