Tajemniczy język motocyklistów!

Jak w każdym środowisku, tak i pośród motocyklistów na przestrzeni dziejów samoistnie wytworzył się specyficzny slang, którym się posługują. Powstał on samoistnie i cały czas ewoluuje, niczym żywy organizm. Nigdy nie miał on za zadanie umożliwić tajną komunikację pomiędzy kierowcami jednośladów, aby mogli być niezrozumiali przez pozostałych uczestników dróg. To bardziej wygoda, zabawa, często skrót. Wystarczy jedno hasło, jedno słowo, które zastępuje nawet kilka zdań. Tak jest po prostu wygodniej.

Nie musisz być motocyklistą, ani bywać w naszym środowisku, aby poznać ten język. Nie strzeżemy jego tajemnic, niczym krasnoludy wydobytych w kopalniach skarbów, uśmiercając każdego, kto pozna ich sekret.

Z przyjemnością podzielę się z Wami kilkoma zwrotami, których używamy i po krótce objaśnię co one oznaczają. Gotowi? Zatem zaczynamy.

LWG – oczywiście nie mogłem zacząć od innego zwrotu niż ten, który jest znany chyba absolutnie wszystkim. Jest to skrót o pozdrowienia Braci Motocyklowej oznaczający, co nie jest żadną tajemnicą „Lewa w Górę”. Ten skrót jest stosowany praktycznie tylko w języku pisanym. Nie spotkałem się jeszcze, aby ktoś zamiast powiedzieć „Cześć”, „Hej”, czy jakkolwiek inaczej się przywitaj, rzekłby „LWG”.

Moto – skrót od słowa motocykl. Nie ma co się tu rozwijać z wyjaśnieniem. Chodzi o to, że tak jest szybko, łatwo i wygodnie. W tym miejscu pozwolę sobie na małą uwagę. Chodzi o słowo „motocykl”. Niestety nierzadko skracane do motor, a taki skrót doprowadza do szewskiej pasji chyba każdego motocyklistę. Moi Drodzy! Motor to jest silnik w kosiarce do trawy, a nie określenie jednośladu! Z góry bardzo dziękuję wszystkim, za uszanowanie takiego drobiazgu w kwestii określania naszych maszyn.

Plecak – to z kolei określenie pasażera jeżdżącego motocyklem. To słowo absolutnie nie ma wydźwięku pejoratywnego, co czasami ktoś niezaznajomiony z tematem próbuje nam zarzucać.

Garnek – to nic innego jak kask. Nie ma znaczenia jakiego rodzaju orzeszek, półotwarty, integralny, szczękowiec, czy jakikolwiek inny.

Orzeszek – fajny kask, który chroni tylko i wyłącznie przed mandatem. Jest to kask, który przykrywa tylko czubek głowy. Kilka dekad temu mogliście widzieć kogoś jadącego na WSK lub MZ-tce w takiej białej najczęściej połówce jajka na głowie. Teraz nieco ewoluowały, ale tylko wizualnie. Najczęściej można spotkać orzeszki u jadących na choperr-ach z prędkością żółwia. Ochrona głowy w razie gleby jest praktycznie żadna.

Szczęka – kask szczękowy. Najbezpieczniejsze aktualnie kaski motocyklowe, ze względu na swoją konstrukcję. Dzięki unoszonej osłonie przedniej części twarzy, niczym przyłbica u średniowiecznego zakutego łba – o przepraszam, chciałem napisać rycerza. Taki kask chroni nie tylko całą głowę, ale również dwa pierwsze kręgi szyjne. Ponadto jest niesamowicie wygodny i doskonale ułatwia komunikację, gdy się nam spieszy np. na bramkach autostradowych.

Gleba – wspomniane powyżej słowo oznacza wypadek. Nie musi to być od razu kraksa, po której moto idzie na przemiał, a bikera gipsują od stóp do głów niczym egipską mumię. To każda sytuacja, gdy dochodzi do przewrócenia motocykla wraz z kierowcą. zarówno podczas jazdy, jak i np. na parkingu. Motocykliści dzielą się na tych, którzy zaliczyli glębę oraz tych, których to czeka. Kwestia czasu i oby na urazie dumy się zawsze kończyło.

Biker – jak sami widzicie, jedno hasło zaraz wiąże się z kolejnym. Biker to po prostu motocyklista, czy jak się czasami śmiejemy z przyjaciółmi motorzysta 😉

Gmol/klatka/crashbar – jak już jesteśmy przy glebie to nie można nie wspomnieć o dodatkowych elementach wyposażenia motocykla, które mają go chronić właśnie w przypadku kraksy. Nie są to zderzaki, jak w samochodzie, czy poduszki powietrzne dla kierowcy, lecz powiedzmy dodatkowe osłony, które zabezpieczą maszynę, oczywiście do pewnego stopnia przed wgniotą, zadrapaniem itd.

Żółw – będąc nadal w temacie wypadków nie sposób nie wspomnieć o żółwiu. Jest to nic innego, jak specjalny ochraniacz mocowany na plecach (w kurtce lub zbroi), który ma za zadanie ochronić przed urazem kręgosłup kierowcy. Nazwa pochodzi od wyglądu, gdyż motocyklista zabezpieczony w ten sposób przypomina nieco tego sympatycznego gada.

Shimmy – odchodząc nieco od tematyki wypadkowej, aby nie kusić losu na trasie dwa słowa o tak zwanych shimmach. Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja, która polega na utracie kontroli nad maszyną w czasie jazdy. W dużym skrócie maszyna wpada w niekontrolowane drgania, a opona traci przyczepność z podłożem. Ciekawych tego zjawiska odsyłam do relacji z wyścigów motocyklowych. Tam nie raz są pięknie ujęte nagrania, gdy motocykl zaczyna niemalże tańczyć na drodze, niczym dziki koń, którego próbuje się okiełznać.

Guma –to nic innego niż opona motocyklowa. Żeby nie rozwlekać się z artykułem na kilkadziesiąt stron i Was nie zanudzać w tym miejscu podrzucę tylko takie hasła jak klejenie gumy, czy palenie gumy. Druga fraza jest znana, więc słowo wyjaśnienia do pierwszej. Guma się dobrze klei, czyli opona jest rozgrzana i w czasie jazdy doskonale trzyma się nawierzchni, pozwalając kierowcy mocno złożyć się na winklu.

Winkiel – to określenie trudnego do pokonania zakrętu. Winkle stanowią dla świeżaków, czyli niedoświadczonych motocyklistów nie lada wyzwanie. Dla weteranów zaś są doskonałą zabawą, która sprawia wiele frajdy. Oczywiście zakręty można również podzielić na wolne, szybkie, agrafki i moje ulubione squrwysyny! Pierwsze to długie, łagodne najczęściej występujące na autostradach. Można zasnąć z nudów, gdy nie ma pięknych widoków jak na poniższym zdjęciu z Korsyki.

Szybie z kolei, to takie gdzie motocykl praktycznie nie pozostaje w pionie. Kładziesz się jadąc na lewo, aby zaraz położyć moto na prawą stronę. Najczęściej występują na górskich drogach.

Agrafki z kolei to zakręty przypominające właśnie rzeczone agrafki, czyli zawijające się o niemal 360 stopni.

Doświadczyć takich można chociażby na cudownej trasie Transfăgărășan w Rumunii, o której już wspominałem w jednym z wcześniejszych wpisów zatytułowanym „Rumunia”. Ostatnimi, są tak zwane sqrwysyny, czyli bardzo trudne do pokonania, bardzo wąskie, ostre zakręty, często pod sporym nachyleniem w górę, czy w dół sięgającym nawet około 40 stopni. To dopiero jest wyzwanie, ale i niesamowita frajda z jazdy.

Mógłbym tak pisać i pisać, dzieląc się z Wami kolejnymi hasłami, aż powstałby z tego słownik, a nie o to tu chodzi. Jeżeli Wam się spodoba i chcielibyście poznać więcej słów ze slangu motocyklistów dajcie znać w komentarzach. Z przyjemnością napiszę kolejny artykuł w tej tematyce.

Tymczasem Moi Drodzy niezależnie od tego, czy poruszacie się pieszo, jeździcie rowerem, komunikacją miejską, samochodem, czy właśnie na moto.

LwG i do następnego wpisu!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top